Sezon narciarski w 2025 roku wznowiłem na Pitztalu, na którym ostatni raz byłem jakieś 6 lat temu, więc ciekawiło mnie, jak zmienił się od tego czasu.
Zgodnie z oczekiwaniami, wszystko trochę „siadło” i lodowca jest nieco mniej. To jednak nie przeszkadzało tak, jak treningi, które zawęziły początkową część zjazdu z górnej stacji do wąskiej ściany, którą zsuwający się bokiem narciarze wyszlifowali na błysk. Każda kolejna grupa miała przez to coraz trudniej i na ściance działy się potem rzeczy niestworzone. Pozostała część trasy, jak i inne nartostrady, były jednak w całkiem dobrym stanie, a że do tego dopisała pogoda, jeździło się znakomicie.
Oprócz tego, że od czasu mojej ostatniej wizyty, zmodernizowała się także kolej wwożąca narciarzy do ośrodka, pewne rzeczy pozostały niezmienne. Kawa i widoki rozciągające się z najwyżej położonej kawiarni w Austrii nadal są znakomite, a sama dolina Pitztal nadal jest kameralna i malownicza, w odróżnieniu np. do rozległej i gęsto zabudowanej Zillertal.
W logotypie ośrodka dumnie pręży rogi kozica alpejska, podobnie jak w przypadku nieodległego lodowca Kaunertal. Nie jest to przypadkiem, bo ośrodki te są częściowo połączone karnetami i już przy zakupie skipasów na 2 dni (lub więcej) do jednego z tych ośrodków można dowolny dzień spędzić w drugim. Do tego przy zakupie online z wyprzedzeniem można złapać całkiem sensowne zniżki, co przy szalejących cenach karnetów może być sposobem na oszczędzenie paru euro.
W drodze do Austrii tradycyjnie minąłem Garmisch-Partenkirchen i Ehrwald. Plan jest taki, by w kwietniu znów tradycyjnie zakończyć tam sezon.









