Jak skitury uratowały dzień.

Ze skiturami zapoznałem się przypadkowo – znajomi zaproponowali mi spacer wokół źródeł Łaby.  Narty (niepozornie wyglądające K2) pożyczyłem w ośrodku Rokytnice nad Jizerou i wjechawszy wyciągiem do górnej stacji zrobiłem małą pętlę.
 



 
Było ok, choć przyznaję, że najprzyjemniejszą częścią był zjazd nartostradą na koniec dnia. XD Zapoznanie wypadło jednak pozytywnie i nie przypuszczałem, że pierwsze doświadczenia ze skiturami już wkrótce uratują mi wyjazd.

Jakiś czas później odwiedziłem słowackie Tatry Wysokie i dwa, tamtejsze ośrodki: Tatrzańską Łomnicę i Szczyrbskie Jezioro (Strbske Pleso). Drugi z wymienionych ośrodków okazał się być zamknięty, a to ze względu na rzekomo silne wiatry. Chwilę pojeździłem na jedynej, otwartej trasce (do której tworzyły się ogromne kolejki), ale potem stwierdziłem, że jako doświadczony skiturowiec (wszak miałem już za sobą wyżej wymieniony spacer w Rokytnicach), mogę przecież pożyczyć sprzęt i ruszyć w górę ma piechotę.

Dość wygórowana cena (35 euro) okazała się świetną inwestycją! Zamkniętą nartostradą wszedłem do górnej stacji ośrodka, gdzie spokojnie zjadłem obiad w towarzystwie innych skiturowców, a następnie pustą nartostradą zjechałem sobie na dół. Skitury saved the day! 🙂
 



 
Całe wejście zjazd uwieczniłem na poniższym skrócie:

A to, jak straszliwe wiatry panowały tego dnia, widać na poniższym filmie:

Kilka lat później podobna sytuacja zdarzyła mi się w innym, tatrzańskim ośrodku –  w Tatrzańskiej Łomnicy. Zamknięte wyciągi w ogóle mnie nie zmartwiły – wypożyczyłem sprzęt i rączo ruszyłem w górę.
 





 
W Tatrzańskiej Łomnicy im wyżej, tym bardziej stromo, ale widoki z Lomnickiego Sedla wynagradzają każdy wysiłek. 🙂
 


 
Reasumując: skitury są świetne – potrafią uratować narciarskie dzień! 🙂