W góry na skitury – część 3 (Śnieżnik).

Miesiąc od początku astronomicznej wiosny przyszło w końcu ocieplenie. To znak, że najwyższy czas, by wyruszyć na narty!  Na kolejną, skiturową wycieczkę udałem się tym razem w masyw Śnieżnika.
Początek eskapady spędziłem w lesie, czekając aż minie wiosenna burza z gradobiciem, ale szybko się uspokoiło, wyszło słońce i reszta dnia była piękna.
 

 
Śniegu na szlakach było zaskakująco dużo, choć topniał szybko i w drodze powrotnej było go już widocznie mniej, niż rano. Całą trasę udało mi się jednak przejść na nartach i tylko kilka razy musiałem przekroczyć strumienie.  Na rowerową majówkę mimo wszystko bym nie liczył.
 


 
Po lockdownowym nieróbstwie braki kondycyjne dały o sobie znać, a ze wszystkich tegorocznych tras ta okazała się najdłuższa – 10km w jedną stronę – więc trochę się w tym miękkim śniegu zmachałem.
 

 
Nigdy chyba nie byłem na Śnieżniku, więc miło było go zaliczyć i rzucić tęskne spojrzenia na widoczne ze szczytu ośrodki narciarskie po czeskiej stronie – Dolní Morava i Ramzova.
 

 
W drodze powrotnej zjazdów było więcej niż podejść, więc sił starczyło jeszcze na podejście do górnej stacji Luxtorpedy, skąd, po krótkim biwaku, zjechałem sobie nartostradą.
 

 
Środek tygodnia, niepewna pogoda i zalegający na szlakach śnieg sprawił, że ludzi w górach właściwie nie było, więc odpocząłem sobie od ludzkości, aż miło. 😛
 

 
A tu link do mapy z trasą, choć bez końcowego zjazdu