W góry na skitury – część 4 (Šerák).

W ramach tegorocznego odwiedzania miejsc ulubionych, zawitałem wczoraj do Ramzovej w Czechach.

Ośrodek ten to w zasadzie jedna, 2-kilometrowa trasa, którą, odbijając to na lewo, to na prawo, można przejeżdżać na kilka sposobów. Ramzová powinna nosić miano „ośrodka imienia zdobyczy przemian ustrojowych”, ponieważ prawie wszystko w nim jest jakby żywcem wyjęte z lat 90-tych. Do góry wwozi nas leniwa, 4-osobowa kanapa, a następnie upiornie powolne, skrzecząco-jęczące, 2-osobowe krzesełko. Zejść z niego trzeba mniej więcej w połowie – ci, którzy uwierzyli Wikipedii, jakoby ze szczytu wiodła najdłuższa nartostrada w Czechach, wjeżdżają na samą górę, skąd, po krótkim zjeździe, grzeją z buta długim wypłaszczeniem. Jedyną nowszą inwestycją jest kawiarnia przy pośredniej stacji oraz znajdujący się nieopodal pomnik kozicy.
 

 

 
W czasie wzmożonego ruchu na odsiecz krzesełku rusza jeszcze orczyk. Był jeszcze wyciąg talerzykowy, obsługujący krótką, „czarną” trasę, ale pozostały po nim resztki, jako że zgodne z nowym trendem o czarne trasy się nie dba, skupiając energię na przyjaznych rodzinom oślich łączkach. Lata 90-te przypomina także jadłodajnia przy dolnej stacji, ratraki i nieodśnieżane, choć darmowe, parkingi.
Mam wielki sentyment do Ramzovej. Po pierwsze mam do niej dobry dojazd mało uczęszczanymi drogami. Jestem zrelaksowany już wysiadając z samochodu po 2 godzinach spokojnej jazdy. Po drugie rzadko natrafiam tam na tłoki, a stoki, choć nie dają wielkiego wyboru, mają przyjemnie nachylenie.
 
Wielką atrakcją były przez wiele lat zdechłe muchu w czytniku karnetów –  niestety w 2019 r. w tajemniczych okolicznościach zniknęły… 🙁
 

 
Specyficzny mikroklimat sprawia, że jest tu sporo śniegu, a położone wyżej trasy nie są specjalnie naśnieżane. Czasami jeszcze kilka kilometrów przed Ramzovą pobocza są zielono-bure, a na miejscu leży śnieg. Z drugiej strony często tu wieje, więc w połączeniu z leniwymi, jak wspomniałem, wyciągami, wiele razy srogo tu zmarzłem.
Wczoraj stoki przemierzałem w odwrotnym kierunku, bo do góry, na skiturach. Trochę po zamkniętych trasach, trochę lasami, w górę na szczyt Šeráka (1351 m.n.p.m.).
 

 
Miałem ochotę zajrzeć do schroniska Chata Jiřího, ale ostatecznie wybrałem spacer na Obří skály (Olbrzymie skały), które wiele razy widziałem z szosy wiodącej do Ramzovej. Szlak wiodący z Šeráka do tej położonej 300 m niżej formacji okazał stromy i upstrzony kamieniami, więc część trasy pokonałem na nartach, a część – one na mnie.
 

 
Zjazd na nartach ze szczytu na dół był, tradycyjnie, nagrodą za cały dzień łażenia 😉