Na narty do spalarni śmieci w mieście zbrodni.

Gdyby zapytać ludzi jadących do Kopenhagi o cel podróży, powiedzieliby zapewne, że jadą w delegację, albo chcą pozwiedzać miasto, na przykład by zobaczyć syrenkę albo odwiedzić miejsca znane z licznych duńskich kryminałów… Mało kto wymieniłby narciarstwo, ale że ja te wspomniane cele turystyczne zaliczyłem już kilka lat temu, mogłem teraz skupić się na szusowaniu w stolicy Danii.
Na nartach w Kopenhadze można jeździć od 2021 r., odkąd to nieopodal centrum otwarto spalarnię odpadów. Podczas gdy w naszym kraju dyskusja o spalarniach sprowadza się w zasadzie do protestowania przeciwko kolejnym lokalizacjom, w Danii olbrzymia spalarnia powstała niemal w centrum miasta i stała się turystyczną atrakcją.

 

Nie będę się rozpisywać o ekologicznych i architektonicznych walorach obiektu Copenhill. Na turystów czeka tu taras widokowy (dostępny za darmoszkę), kawiarnia, 100-metrowa ścianka wspinaczkowa, a przede wszystkim 400-metrowy stok narciarski.





 

Jak na tak krótki stoczek, jeździ się po nim bardzo przyjemnie. Zmieściły się tu dwa zakręty, kilka elementów snow parku, a nawet wyciąg talerzykowy.


 

Nawierzchnia jest oczywiście syntetyczna – po tej nowopołożonej jeździ się świetnie, jak po dobrze przygotowanym śniegu. W kilku miejscach na stoku zalegają jednak stare maty – dziurawe i wyłysiałe; po nich jeździ się okropnie. W recepcji uczciwie ostrzegają, że „jest jak na lodzie” .

 

Narciarsko jest to oczywiście namiastka prawdziwego jeżdżenia, ale przy okazji możemy podziwiać wspaniałe widoki na port, Most nad Sundem (Øresundsbroen) czy Kopenhagę.

 

Sprzętu nie trzeba przywozić – wypożyczalnia jest dostępna na miejscu.

 

Oczywiście można też nie korzystać ze stoku – na górę prowadzi szlak turystyczny 😉 i można po prostu wejść sobie na kawę.

 

Reasumując, zwiedzając stolicę Danii warto wpaść na szusy na Copenhill i odwrotnie – śmigając po Copenhill warto zwiedzić Kopenhagę – miasto zbrodni i występku (przynajmniej w serialach). Opis jej walorów pozostawiam jednak innym, podróżniczym blogerom. 😉