W odwiedzinach u maluszka.

Wczoraj pojechałem odwiedzić najmłodszy ośrodek narciarski w Czechach, czyli Orlické Záhoří, położony w Górach Orlickich, tuż za polską granicą i działający od lutego bieżącego roku.
Miejsce to wybrałem, bo jest to na razie jedyny ośrodek, który otwarty został w całości, przy czym sekret tkwi w tym, że jest tam tylko jedna nartostrada…


Jej długość (1700 m) oraz nachylenie są dość satysfakcjonujące, a dodawszy do tego brak tłumów, darmowy parking, umiarkowane ceny i niezbędną infrastrukturę w postaci baru, wypożyczalni, szkółki i toalet, dostajemy idealne miejsce na jednodniowy wypad.

Trudno wyobrazić sobie spędzenie tu dłuższego urlopu, ale jeśli komuś się tutaj spodoba, to ciekawą opcją jest karnet 10-godzinny, z którego możemy korzystać przez cały sezon.

Z uznaniem należy się odnieść do systemu naśnieżania – mimo lipnej, jak na razie, zimy, bateria nowoczesnych armatek przykryła stok solidną warstwą śniegu, zatem nie musiałem drżeć o ślizgi moich nowych nart…

Sam wyciąg z kolei jakoś super nowoczesny nie jest i pochodzi zapewne z jakiegoś alpejskiego demobilu. Do góry jednak wwozi i ma zamykaną kopułkę (prawie na kazdej kanapie), więc czego chcieć więcej.


Gdybyście chcieli tutaj przyjechać w towarzystwie narciarza biegowego, to dostępne są tu także trasy biegowe, w tym takie położone na 1000 m.n.p.m.

Często zdarza się, że położona w Polsce stacja biegów narciarskich Spalona odsyła narciarzy w poszukiwaniu śniegu właśnie do czeskich, Orlickich Gór.
Do ośrodka Orlické Záhoří łatwo dojechać drogą od strony Zieleńca lub przełęczy Spalona – sam polecam tą ostatnią, a to ze względu na tamtejsze schronisko i wspaniałą restaurację. Ja zadowoliłem się czeskim, klasycznym fastfoodem. 😉