W Boże Narodzenie, by dzień święty święcić, wyskoczyłem na narty do Jańskich Łaźni i Peca pod Śnieżką. I w sumie miałem napisać o tym, jak sprytnie te dwa ośrodki są połączone za pomocą tzw. skitouru, na który składają się podwózki ratrakiem, zjazdy i skibus, ale zanim to zrobię, pochylmy się nad pięknem boskiego stworzenia, jakie podziwiać mogliśmy w Boże Narodzenie w Karkonoszach.
Choć Czechy to kraj wybitnie laicki, jego mieszkańcy cenią sobie tradycje i sumiennie je kultywują. Boże Narodzenie jest toteż jednym z ważniejszych świąt u naszych południowych sąsiadów. Może właśnie dlatego 25.12 na niebie i pod nim działy się rzeczy piękne.
Choć w dolinach było pochmurno i zimno, to w górnych partiach świeciło piękne słońce, a wszystko co w dole, wydawało się zatopione w morzu chmur.
Do tego, przy zjeżdżaniu w dół i przejeżdżaniu przez chmurę, pełną migoczących w słońcu kryształków lodu, oczom ukazywał się efekt halo i to w wersji podwójnej.
Nie mniej pięknie było na samych stokach – ludzi niezbyt dużo, kolejek w ogóle, do tego lekki mróz i warstwa świeżego śniegu.
Bez trudu zatem objeździłem wszystkie czynne stoki i w Jańskich, i w Pecu, stawiając „kropkę na i” porcją doskonałej svíčkovej na smetaně.
Kto zatem wierzy, że przypadków nie ma i że z góry spływają do nas wyraźne znaki, ten mógł wczoraj święcić triumfy. Chyba że został w dolinach…
A wracając do wspomnianego „skitouru” – przede wszystkim wyjaśnijmy, że nie ma to nic wspólnego z tym, co potocznie rozumiemy jako „ski touring” – czyli łażeniem po górach na nartach z tzw. „fokami” i kupowaniem absurdalnie drogich plecaków. Na tę aktywność Czesi używają słowa „skialpy”, a skitouring, o którym chcę napisać, to interesująca atrakcja, łącząca dwa, wspomniane w poprzednim akapicie, ośrodki. Skorzystać z niej może każdy narciarz posiadający karnet.
Jańskie i Pec są co do zasady połączone karnetem w ramach większego regionu, w którego skład wchodzą także Černy Důl i Velká Úpa. Skitour pozwala odwiedzić Jańskie i Pec tego samego dnia, co warto zrobić, bo i tu, i tu są ciekawe nartostrady i można się objeździć, aż miło.
Skitour zaczyna się w Jańskich, nieopodal górnej stacji gondoli. Jest tam dobrze oznaczony przystanek, przy którym możemy „odbić” się karnetem, a także od razu sprawdzić godziny odjazdu autobusów powrotnych z Peca do Jańskich.
Na tenże przystanek co kwadrans podjeżdża pocieszny ratraczek, ciągnący za sobą pasażerską przyczepkę.
Po zajęciu w niej miejsca jesteśmy zabierani na drugą stronę szczytu Černej Hory, gdzie zaczyna się około 2-kilometrowy zjazd. Jest on dobrze oznaczony znakami „Skitour” i nie ma obawy, że się zgubimy.
Gdy jedziemy malowniczym szlakiem w dół, naszym oczom ukazuje się w oddali szczyt Śnieżki, więc musimy uważać, by się nie zagapić i nie potrącić spacerowiczów i narciarzy biegowych, którzy męcząc się na swoich rachitycznych sklejkach, omiatają nas zazdrosnymi spojrzeniami…
Na dole dojeżdżamy do kolejnego przystanku, skąd znów czeka na nas przejażdżka ratrakiem.
Dowozi nas on w okolice schroniska Pražská Bouda, przy którym znów wskakujemy w narty i około 2-kilometrowym zjazdem docieramy do Peca pod Śnieżką.
Cała podróż zajmuje około 25 minut, a w samym Pecu możemy dokazywać do woli, jako że autobusy powrotne kursują dość często, zwłaszcza między 15.00 a 16.00.
Przystanek powrotny jest dobrze oznaczony i znajduje się niedaleko dolnej stacji wyciągu Javor, czyli punktu startowego dla narciarzy jeżdżących w Pecu. Skibusem nr 1 wrócimy do Jańskich w 30 minut. Skibus ów, podkreślmy, to nie jakiś wypierdziany dostawczak, ale normalny, miejski autobus, do którego wsiadamy z nartami i po pół godzinie wysiadamy na parkingu przy dolnej stacji gondoli w Jańskich.
I w ten sposób kończymy naszą pełną wrażeń, karkonoską pętlę. Wszystko oczywiście w ramach karnetu. Jeśli wrócicie odpowiednio wcześnie, zdążycie jeszcze obejrzeć zachód słońca z gondoli w Janskich!