Zug znaczy pociąg!

Choć lubię odkrywać coraz to nowe miejsca, to do niektórych wracam regularnie. Tak jest na przykład w przypadku Zugspitze, w którym co roku, w kwietniu, w kameralnym gronie znajomych kończę sezon narciarski. Jest to, rzecz jasna, koniec symboliczny, bo sezon trwa przez cały rok. Aby urozmaicić sobie tegoroczny wyjazd, postanowiliśmy w końcu w pełni skorzystać z wielkiej atrakcji Garmisch-Partenkirchen i przejechać cała trasę kolei Bayerische Zugspitzban. Kursujący po niej pociąg w 75 minut zabiera nas z GaPa wprost pod znikający lodowiec położony pod najwyższym szczytem Niemiec, jakim jest Zugspitze.


Karnet narciarski jest jednocześnie biletem kolejowym, jak i przepustką do wyciągu, który jest drugim (i szybszym) sposobem na dostanie się do ośrodka.


W przejażdżce pociągiem nie chodzi jednak o czas, a o doznania.  Linia powstała w latach 1928-1930.

Ma 19 km z czego mniej więcej 1/4 wiedzie przez wykuty w skalę tunel. Budowano go na 5 odcinkach jednocześnie (na czas budowy postawiono dodatkowe kolejki linowe i wydrążono w skale dodatkowe “wejścia”).

Początkowo trasa kończyła się w hotelu Schneefernerhaus stojącym przy lodowcu, na zboczu pod szczytem. Z hotelu na sam szczyt dojeżdżało się kolejką linową (w pierwotnej wersji na sam szczyt miał docierać pociąg). Z czasem lodowiec się kurczył, docieranie do terenów narciarskich pod hotelem stawało się kłopotliwe, a dodatkowo w latach 60-tych lawina zniszczyła część hotelu. Pod koniec lat 80-tych zbudowano odnogę tunelu, kończącą się dworcem “Gletscher Banhof” z którego wyskakujemy prosto na stok. Sam hotel zakończył działalność w 1990 i obecnie funkcjonuje jako stacja badawcza i miejsce spotkań naukowców. Dotrzeć tam można z ośrodka narciarskiego za pośrednictwem gondoli, ale przy większych grupach nadal korzysta się z pociągu.

Linia przez lata przechodziła przez szereg modernizacji. Nie dane mi było zobaczyć oryginalnej stacji w GaPa, bo w 2021 r. zastąpił ją nowoczesny dworzec. Zmieniły się też pociągi – kiedyś konieczna była wymiana lokomotyw, a tradycyjny elektrowóz zastępowała lokomotywa, która od stacji w Grainau nie ciągnęła, tylko wpychała w górę wagony, wykorzystując do tego trzeci, zębaty tor. Współczesne pociągi też zresztą z niego korzystają.

Czas podróży wynosił dawniej ponad 100 minut, obecnie: około 75. Część podróży to malownicze i efektowe widoki,

a część to jazda tunelem, w którym co prawda niewiele widać, ale za to wręcz czuć, ile mocy potrzebne jest by wepchnąć skład do góry (a podczas jazdy w dół – ile siły wymaga utrzymanie składu w ryzach.) Gdy sami się przejedziecie, zrozumiecie o co mi chodzi.

Na szczycie góry znacznie rozbudowano infrastrukturę – znalazło się też tam miejsce dla małego muzeum kolei. Znajdziecie w nim dawne elementy wyposażenia pociągów, materiały reklamowe, bilety, mapy, pocztówki, archiwalne zdjęcia z budowy a także obrazy namalowane przez urodzonego we Wrocławiu (a zmarłego w GaPa) Edwina Henela (1883 – 1953).

Oczywiście nie zabrakło szusowania przy pięknej pogodzie,

ani tradycyjnej wycieczki pod skocznię,

ani próbowania bawarskiej kuchni.