Ileż to razy wielu z Was stawało przed dylematem, czy niedzielę wykorzystać na szusowanko, czy też wypełnić powinność zgodnie z trzecim przykazaniem. Oczywiście można przyjąć, że skoro Boga wielbić można tańcem lub śpiewem, to można robić to także wycinając nartami skręty w sztruksie. Świetnym miejscem na spotkania ze Stwórcą jest na przykład Ski Arena Szrenica – w kolejce na Puchatka stoimy wystarczająco długo, by zmówić cały różaniec, a sama jazda trwa tak krótko, że zmieścimy tu jakiś akt strzelisty.
Gdybyście jednak chcieli pogodzić jazdę na nartach z wizytą w świątyni, to przygotowałem dla Was mini przewodnik! Jeżdżąc na nartach tu i ówdzie odwiedziłem kilka ośrodków, w których kościoły znajdują się bezpośrednio przy, lub na samym stoku. W ten sposób możecie wprost z nart wskoczyć w kościelne ławy!
Najbliżej będzie Wam do Zieleńca. Tutaj, na środku stoku Mieszko stoi malowniczy, kamienny kościółek p.w. św. Anny. W tym wzniesionym w latach 1901-1902 obiekcie msze odbywają się codziennie, a wyjątkowo bogobojny narciarz może zakwaterować się w położonym obok Domu Św. Anny. Obok kościoła znajduje się także cmentarz, co czyni ze stoku Mieszko zupełnie wyjątkowe miejsce, gdyż trudno znaleźć na świecie inną nartostradę z nekropolią na środku!
Kto chciałby wziąć udział we mszy świętej bliżej nieba, może udać się pod najwyższy szczyt Niemiec, Zugspitze. Znajduje się tutaj mała stacja narciarska, do której możemy przyjechać pociągiem z Garmisch-Partenkirchen. W pobliżu resztek tutejszego lodowca, na wysokości 2690 m.n.p.m. przycupnęła mała kapliczka. Jest to najwyżej położona świątynia w Niemczech, konsekrowana przez kardynała Ratzingera, znanego pod pseudonimem artystycznym „Benedykt XVI”. Jak często odbywają się tu nabożeństwa, tego nie wiem, ale kilka lat temu szusowaliśmy z kolegą pod Zugspitze w niedzielę palmową i gdy z wieżyczki dobiegł nas dźwięk dzwonu, kolega postanowił udać się na mszę. Ksiądz z asystentką przybyli wyciągiem – razem z kolegą odśnieżyli dojście do kaplicy, następnie ksiądz wręczył mu psałterz, wskazał właściwą stronę, asystentka puściła muzykę z magnetofonu i rozpoczęło się nabożeństwo. Nie zabrało sakramentu Eucharystii i degustacji wina. Atmosfera była bardzo kameralna – kolega był jedynym uczestnikiem mszy.
Miejscem, gdzie możemy spełnić swój chrześcijański obowiązek, a do tego podziwiać piękno boskiego dzieła jest Monte Santo di Lussari we włoskich Alpach Julijskich. Historia tutejszego sanktuarium sięga XIV wieku i legendy o pasterzu, który znalazł swoje zaginione owieczki w pozycji klęczącej, wokół figurki Matki Boskiej. Figurkę ową można podziwiać do dzisiaj, a sanktuarium wraz z otaczającą je osadą jest celem licznych, objazdowych pielgrzymek. Znajduje się tu wspaniała nartostrada, będąca częścią ośrodka w Tarvisio, a narciarze chętnie odwiedzają zlokalizowane na szczycie sanktuarium, gdyż z otaczających je kawiarni i restauracji rozciągają się przepiękne widoki. Warto także wspomnieć, że tutejszym proboszczem był swego czasu sam ojciec Pio – tak przynajmniej można wyczytać w niektórych źródłach, choć ciężko ze 100%-ową pewnością stwierdzić, że tak było. Ten znany z umiejętności bilokacji święty mógł wszakże otaczać opieką kilka parafii jednocześnie. Taka umiejętność w dzisiejszych czasach, gdy liczba powołań spada, byłaby bezcenna!