Nocna zmiana!

Jazda na nartach wieczorami, podobnie jak narciarstwo jako takie, „to już nie to samo, co kiedyś”. Kilka lat temu w Czechach można było jeździć od 17.00 do 21.00, a w Zieleńcu i Czarnej Górze do 22.00. Z takiego Wrocławia można było wyskoczyć po pracy i jeszcze załapać się na kawał wieczoru na stoku.
Dzisiaj oferta jest odrobinę uboższa, ale nadal co roku odwiedzam kilka miejscówek i tu wymienię kilka moich ulubionych.
Miejsce 1: Czarna Góra
Ot, niespodzianka! Jak wiadomo, wielkim miłośnikiem rodzimych stoków nie jestem, ale wieczorami na Czarnej wszystko się zgadza! Duży, bezpłatny parking, dwa wyciągi i dwa stoki do wyboru (Efka dla początkujących i Luxtorepeda dla wprawionych), dość długa nartostrada, a i zjeść można w cywilizowanych warunkach. Trasa jest ratrakowana, choć śnieg oczywiście nie ma czasu się związać, więc warunki szybko podupadają i pod koniec wieczoru bezkijkowa tłuszcza kładzie się gęstym trupem. Ale tak czy siak wieczór w Czarnej jest stałym punktem sezonu.

Miejsce 2: Špindleruv Młyn
Czeskie Aspen oferuje narciarzom wiele wspaniałości, w tym także właśnie wieczorną jazdę na „Hromovce”. Ta 1,5-kilometrowa trasa znajduje przy samym wjeździe do miejscowości, więc zaraz po wjeździe do Szpindla możemy stanąć na dużym, darmowym parkingu i od razu wskoczyć na 4-osobową kanapę. Ta ostatnia mogłaby być odrobinę, nowocześniejsza, ale czerwona, zapraszająca do dynamicznej jazdy nartostrada wynagradza te niedogodności.

Miejsce 3: Pec pod Sněžkou
W Pecu wieczorami działają dwa, położone równolegle do siebie stoki Javor, mające przyjemne nachylenie i nieco ponad kilometr długości. Z obu rozciąga się widok na światła miasteczka i pracujące po drugiej stronie, na Hnědým Vrhu, ratraki, więc nawet wieczorem jest tu malowniczo. Za położony przy wyciągu parkingu musimy zapłacić, a orczyk jest mniej wygodny niż kanapy, ale za to jeździ chyba na maksymalnej, możliwej prędkości, więc cykl „góra-dół” zajmuje około 8 minut. W ten sposób możemy bardzo solidnie przepracować dane nam 3 godziny wieczornej jazdy.

Miejsce 4: Zieleniec
Wraz z zachodem słońca z zielenieckich stoków znikają tłumy i robi się tu znośnie. Różnica między jazdą na nartach w Zieleńcu w dzień i wieczorem jest mniej więcej taka, jak między kolonoskopią ze znieczuleniem miejscowym, a całkowitym. Czyli niby to samo, ale to drugie tak bardzo nie traumatyzuje.
Plusem Zieleńca jest mnogość tras, może niezbyt długich, ale już na takiej Gryglówce czy Nartoramie można się już pobawić. Z kolei dla mniej zaawansowanych dostępny jest np. łagodny i szeroki Mieszko.
Dodajmy do tego darmowe parkingu i bogatą ofertę gastronomiczną i wypożyczalniową i WUALA – mamy fajne miejsce na narciarski wieczór.

Oferta otwartych wieczorem stoków jest oczywiste dużo bogatsza! Jest kilka miejsc które odwiedziłem, ale z różnych powodów na razie nie planuję powrotu. W czeskich Karkonoszach dostępny jest dość długi stok w Jańskich Łaźniach, ale jest to dość dziwna, skośna trasa o irytującym profilu, gdzie strome odcinki przeplatane są wypłaszczeniami.
Kiedyś chętnie wybiorę się na wieczór do Liberca, gdzie z długiej i fajnej trasy rozpościera się zapewne ciekawy widok na rozświetlone miasto.
W Polsce wiele osób ceni sobie Świeradów Zdrój. Niewątpliwym atutem trasy na Stogu Izerskim jest kolej gondolowa, ale sama nartostrada nie zadowoli nikogo: narciarze zaawansowani zasną z nudów na długim wypłaszczeniu w środkowym odcinku trasy, a narciarze początkujący będą przeklinać jej stromy początek i koniec. Wszystkich natomiast pogodzi złość na drogi parking.
Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że ośrodek w Świeradowie Zdroju jest taką jakby alegorią Polski: niby nowocześnie, ale trochę drogo i ogólnie nikt nie jest zadowolony. 😉

A po nartach czas na przyjemną podróż do domu, po niezatłoczonych drogach i w towarzystwie dobrej muzyki lub podcastu.