Z okazji Halloween przygotowałem dla Was zestawienie najbardziej osobliwych wyciągów narciarskich. Niektórymi już jeździłem, innymi jeszcze nie, a jeszcze innymi nikt nigdy już nie pojeździ, bo nie istnieją…
Zestawienie nie jest kompletne, więc śmiało możecie poszerzać o własne doświadczenia. Postaram się też subiektywnie ocenić wszystkie wynalazki, stosując jedyną, możliwą skalę dla narciarskich wynaturzeń: od 0 do 10 Puchatków. Wszystko to na cześć nartostrady w Szklarskiej Porębie, która rok temu zaczęła sezon później niż górka na Bornholmie (z niedziałającym wyciągiem), hałda pod Bełchatowem czy stok nad jeziorem w Chodzieży.
No to zaczynamy. Zdjęcia opisywanych cudactw znajdziecie w galerii.
Tarasy widokowe w Tignes.
We Francuskim Tignes (i w paru innych ośrodkach, na których wyszukiwanie jestem zbyt leniwy) miałem okazję przejechać się koleją linową z tarasem widokowy na dachu wagonika. Mimo pięknej pogody teraz był niestety zamknięty, co najpierw mnie zasmuciło, ale potem uznałem, że i tak widok ze stanowiska położonego 3 metry wyżej jakoś bardziej spektakularny nie będzie.
Ocena osobliwości: 3/10 Puchatków
Bezcłowy piętrust.
Imprezowe Ischgl ma swojego spokojniejszego, szwajcarskiego brata, Samnaun. Można powiedzieć, że Samnaun to Radosław, a Ischgl to Cezary Pazura (i to z “13. Posterunku”).
Ze szwajcarskiej strony do terenów narciarskich wwozi nas piętrowa kolej linowa. Ciekawie wygląda z zewnątrz, ale w środku jest to w sumie zwykła gondola, trochę większa na dole i mniejsza na górze.
Dlatego jej osobliwości nie oceniam wysoko:
2/10 Puchatki
Najprawdziwszy SKIBUS ever
Amerykanie lubią zaskakiwać i aspiracje te nie omijają narciarskiego świata. Choć obecnie skupiają się głównie na szokowaniu świata cenami za 1-dniowy karnet (300 dolarów to już norma), to w przeszłości byli bardziej oryginalni. Jednego ze szczytowych osiągnięć dokonali w 1951 r., biorąc miejski autobus i podwieszając go do lin, by wwoził narciarzy w ośrodku Mt.Hood w Oregonie. Co ciekawe, autobus poruszał się mocą własnego, 185-konnego silnika i dzięki temu wspinał się po nieruchomych kablach. Był tak efektowny, jak nieefektywny – przepustowość 72 osób na godzinę była nawet mniejsza niż dawny wyciąg krzesełkowy w Czarnej Górze, więc w 1960 r. zjechał do zajezdni. Ode mnie otrzymuje jednak zasłużone:
9/10 Puchatków
Gondolokanapa w Zieleńcu
Połączenie wyciągu gondolowego z kanapą nie jest niczym osobliwym, możemy takim wynalazkiem pojeździć na Kitzsteinhornie czy w Grecji (same narty w Grecji są bardziej osobliwe niż taki wyciąg…). Instalacja w Zieleńcu zasługuje jednak na honorowego Puchatka ze względu na majestat i prestiż jaki nadano tym dwóm nędznym wagonikom dyndającym między kanapami. Aby wsiąść do wagonika, swego czasu trzeba było wykupić OSOBNY KARNET upoważniający do wejścia OSOBNYM WEJŚCIEM. Owszem, trzeba było swoje wystać i odczekać, aż upragniony wagonik nadjedzie, ale tylko wyobraźcie sobie ten prestiż i dominację, z jaką gondolowy narciarz mógł patrzeć na narciarską tłuszczę pchającą się na kanapę! Za wprowadzenie elementów społeczeństwa kastowego do narciarstwa daję:
1/10 Puchatków
Chilijska proca
Wyciąg procowy, taki jak ten w Ski Portillo w Chile, to jedna z najrzadziej spotkanych instalacji, służących do transportu narciarzy do góry – chyba nawet heliski jest popularniejsze. Wyciągi procowe są używane na stromych, trudno dostępnych stokach, narażonych na lawiny. Wwożą kilku narciarzy jednocześnie, a ze względu na konstrukcję, “wystrzał” towarzyszący ruszaniu i skomplikowane wysiadanie są nieskończonym źródłem slapstickowych sytaucji, aż brzuchy bolą ze śmiechu. Zasłużone:
6/10 Puchatków
Kultura samochodowa na stoku
Amerykańska kultura samochodowa jest zjawiskiem znanym i spopularyzowanym przez teksty i obrazy popkultury. W USA nawet książki do biblioteki zwracać można przez punkty “drive thru”, zatem kwestią czasu było powstanie wyciągu, który czerpałby z samochodowej obsesji. O ile w stanie Oregon podczepiono do lin autobus, o tyle na przeciwległym, wschodnim wybrzeżu, w stanie Vermont, puszczono w ruch “Air Car” – gondolę w kształcie nadwozia samochodu. Patrząc na zdjęcia trudno podejrzewać “powietrzny samochód” o nadzwyczajną przepustowość. Choć kursował nieco dłużej niż autobus (od 1964 do 1977) to można przypuszczać, że padł ofiarą obsesji Amerykanów nt. posiadania coraz większych aut. W dzisiejszych czasach analogiczna gondola musiałaby mieć gabaryty Dodge RAM-a.
Bez wahania daję:
7/10 Puchatków
Wyciągi dla introwertyków
Pozostańmy w stanie Vermont. Choć Air Car odjechał już w stronę zachodzącego słońca, są tu jeszcze inne relikty przeszłości. W ośrodku Mad River od 1948 r. sumiennie kursuje jednoosobowe krzesełko. W Polsce rozmontowaliśmy takie instalacje (np. wyciąg na Kopę w Karpaczu) w poczuciu, że przynoszą nam ujmę na tle rzekomo nowoczesnego “zachodu”. Tymczasem Amerykanie, dla których 8-osobowe kanapy i gondole to nadal rarytasy, zmienili tylko strategię marketingową: ogłosili, że powolny wyciąg z małą przepustowością pozwala zachować dużo wolnej przestrzeni na stokach. I od razu zamiast “biedy” powstał “luksusowy rarytas”.
Za tę semantyczną sztuczkę daje im:
3/10 Puchatków