Podróż sentymentalna, czyli austriackie trio.

W 2008 roku pierwszy raz zorganizowałem dla siebie i znajomych wyjazd w Alpy. Wybrałem z grubaśnego, papierowego katalogu biura podróży ofertę zakwaterowania, w placówce odebrałem piękny voucher i pojechałem, w sumie nawet nie widząc dokładnie dokąd, bo geografia Alp była mi wtedy dość obca.

Wylądowałem w Saalbach, przy okazji odwiedzając Zell am See i Kitzsteinhorn. To było w czasach, gdy jeździłem piękną Corollą z 2000 roku, miałem okropny sprzęt i fatalne skille, a na lodowcu na Kitzsteinhorn jeździło się główne orczykami albo największą wówczas koleją linową. Kilka zdjęć z 2008 r.:
 





 
I tak się złożyło, że teraz też tu wylądowałem. Infrastruktura się nieco zmodernizowała, było trochę za ciepło, lodowca nieco ubyło, ale i narciarskie, i sentymentalne walory wyjazdu oceniam wysoko
Na Kitzsteinhorn jeździłem ostatnio w listopadzie 2021 i wtedy mieszkałem u babci Sofie, a teraz zamieszkałem u dziadka Hansa, który co prawda nie robił mi śniadań, ale był bardzo miły, zaś w piwnicy miał niezłe muzeum sprzętu narciarskiego.
 


 
Tercet Saalbach – Zell am See – Kaprun  stanowi bardzo atrakcyjną destynację, ponieważ obowiązuje na nie jeden karnet (Alpin Card). Sprytny narciarz może uwzględnić w czasie swojego wyjazdu także położone nieopodal Kitzbühel.
 
Saalbach i Zell am See nie są położone wybitnie wysoko – zjazd zaczyna się z około 2000 m.n.p.m. W sezonie to w zupełności wystarczy, ale już pod koniec marca, tak jak w tym roku, ciepło i słońce mogły nieco psuć przyjemność z jazdy po śniegu, którego było co prawda dużo, ale już od 9.00 był miękki i mokry. Tak było właśnie w Zell am See, w którym warunki przypominały te, jakie spotykam w lipcowe popołudnia na Hintertuxie. Ośrodek ratował się jednak pięknymi widokami, czy to na jezioro, czy to na Park Narodowy Taurów Wysokich.
 


 
Saalbach jest nieco rozleglejsze, a od czasu mojej pierwszej wizyty tutaj, zostało połączone z mniejszymi ośrodkami w sąsiednich dolinach. Różna ekspozycja tras sprawia, że nawet w ciepłe dni północna część z nich trzyma się świetnie. W środku zimy natomiast można korzystać ze słońca na południowych stokach. Jest tu trasa Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, a w 2025 r. Saalbach będzie gościć Mistrzostwa Świata. Miejscowość nawet w herbie ma śnieżki i narty, tak więc wiecie, tu się jeździ.
 




 
Kitzsteinhorn – najmniejszy ale i najwyżej położony z całej trójki, odwiedzam dość regularnie. Obecność lodowca sprawia, że nawet w czasie wyjątkowo cieplej pogody mamy gwarancje śniegu i dobrych warunków. O tutejszych atrakcjach pisałem już w listopadzie, ale podczas ostatniego wyjazdu, dzięki bezchmurnej pogodzie, mogłem w pełni nacieszyć się widokami z platform widokowych pod szczytem góry. W położonej nieopodal kawiarni udało się natomiast zająć miejsce przy oknie, wiec materiał szedł na storieski, aż miło.
 






 
Generalnie jest to bardzo fajna destynacja, mam wrażenie że w Polsce nieco mniej popularna – różnego rodzaju, skrzykiwane na forach wyjazdy busami na popularne „3/4-dniówki” zdają ją się omijać.
A oto mapa całego regionu, obejmującego jednym karnetem opisane przeze mnie ośrodki: