Ski Bum na gigancie!

Od dawna w swoich artykułach i wpisach promuję dbanie o technikę jazdy i jej rozwijanie, aby jeździło się przyjemniej i bezpieczniej.  Dlatego ten sezon zacząłem od solidnego, szkoleniowego uderzenia, jakim był udział w kursie „Gigantowy Progres”, organizowanym przez natyczki.pl.

DLACZEGO GIGANT?

Ze wszystkich konkurencji narciarstwa alpejskiego (slalom, slalom gigant, super gigant, zjazd) to właśnie wspomniany gigant wydaje się najbardziej użyteczny z punktu widzenia narciarza „rekreacyjnego”, jakim sam jestem. Slalom (zwany kiedyś „slalomem specjalnym”) to konkurencja bardzo techniczna, polegająca na mijaniu gęsto ustawionych tyczek – amatorów takiej jazdy nie jest wielu. Supergigant i zjazd to konkurencje szybkościowe – na tradycyjnych nartostradach warunków do uprawiania takiej jazdy właściwie nie ma. Dlatego slalom gigant, w którym dynamicznie mijamy bramki, jadąc łukami o promieniu powyżej 20 metrów, wydaje się najbardziej zbliżony do tego, co możemy uprawiać na otwartych stokach.

Warto dodać, że prawidłowa jazda gigantową trasą wymaga dobrej techniki, dlatego szkolenie „Gigantowy Progres” to nie tylko praca na tyczkach, ale mnóstwo zadań i ćwiczeń doskonalących umiejętności jazdy – ułożenie ciała, koordynację ruchową, jazdę długim i krótkim skrętem itp. Dlatego wszystko, czego nauczyłem się w trakcie kursu, będę z powodzeniem stosować w codziennej jeździe.

KIERUNEK: LODOWIEC!

Szkolenie odbywało się na stokach lodowca Kaunertal. Wysokie położenie ośrodka jest gwarancją dobrych warunków już od początku sezonu. Co ciekawe, nie jest to najpopularniejsza destynacja nawet wśród miejscowych narciarzy, zatem tłoku nie ma ani na wyciągach, ani na stokach. W ostatnich latach na Kaunertalu pojawiło się kilka nowoczesnych wyciągów, więc jazda tam jest bardzo komfortowa. Plusem jest także szeroka rozpiętość tras (od 2100 do 3100 m.n.p.m.) – gdy na pewnej wysokości ośrodka pojawia się mgła, można poszukać lepszych warunków na trasach położonych niżej lub wyżej.

JAK WYGLĄDA SZKOLENIE?

Szkolenie trwało 6 dni, 5 godzin dziennie (9.30-12.30 i 13.30-15.30). Pierwszy dzień, ze względu na trudniejsze warunki (dużo świeżego śniegu), poświęciliśmy na ćwiczenia techniczne – ci, którzy pierwszy raz mieli na nogach gigantowe narty (nieco dłuższe i o większym promieniu skrętu) mogli „zapoznać” się z deskami, rozjeździć je i „poczuć”. Zajęcia odbywały się w dwóch, niedużych grupach (5-6 osób)

Kolejne dni miały zbliżoną do siebie agendę:

  • 9.00 – 9.30: wyciągi ruszały około 9.00 i pierwsze pół godziny poświęcaliśmy na rozgrzewkę i „rozjazd”;

  • 9.30 – 12.30 TYCZKI: od 9.30 ćwiczyliśmy na trasie giganta. Codziennie ustawiana była nowa trasa, zatem pierwsze zjazdy miały charakter „zapoznawczy”. Przed pierwszym zjazdem osoby „debiutujące” na gigantowym stoku miały krótkie „intro” dotyczące tego, jak poruszać się między bramkami i antycypować linię zjazdu.

  • 12.30 – 13.30 PRZERWA: czasu na posiłek i regenerację było sporo. Przy parkingu działa świetna restauracja – nie mogło zabraknąć sznycelka i lokalnej lemoniady!

  • 13.30 -15.30 TECHNIKA: były to różne ćwiczenia doskonalące kontrolę nart, długi skręt czy ułożenie ciała.

  • 19.15 ANALIZA WIDEO: w trakcie zajęć nasze zjazdy były nagrywane i wieczorem (ok. 19.00 – 20.00) w hotelu (lub w pizzerii) każdy miał okazję obejrzeć swoją jazdę i posłuchać wskazówek od trenera.

CZY TRUDNO SIĘ JEŹDZI PO TRASIE GIGANTA?

Trasy treningowe były ustawiane tak, że można je było przejechać agresywnie, w sportowym stylu, lub bardziej „rekreacyjnie”, a w kolejnych próbach próbować nieco dynamiczniejszej jazdy. W przypadku miękkiego śniegu robiliśmy techniczną przerwę, w trakcie której „równaliśmy” trasę zsuwając się po niej bokiem. Ponadto każdy zjazd był obserwowany przez trenerów i po każdym zjeździe każdy z nas otrzymywał wskazówki, co poprawić w kolejnej próbie.

OKIEM AMATORA

W takiej formie szkolenia (kilkudniowej) brałem udział pierwszy raz i było… rewelacyjnie! Z największych plusów wymienić mogę:

LOKALIZACJA: lodowiec Kaunertal to świetne miejsce na szkolenie. Tak jak wspomniałem, nie ma tu tłumów i w sytuacji, gdy chcemy poćwiczyć długi skręt, do którego potrzebujemy więcej miejsca, stosunkowo łatwo znaleźć jest odpowiedni fragment stoku.

ĆWICZENIA: Małe grupy i spora ilość czasu spędzonego na stoku pozwalały wykonywać szeroki zakres ćwiczeń, doskonalących krótki i długi skręt.

Ćwiczenia składały się z:

  • omówienia ćwiczenia;
  • demonstracji, jak poprawnie je wykonać;
  • wykonania ćwiczenia przez wszystkich kursantów;
  • informacji zwrotnej od prowadzących.

Wielkim plusem 6-dniowego szkolenia jest możliwość indywidualizacji wskazówek – w kolejnych dniach trener skupiał się na wybranym, priorytetowym elemencie, jaki każdy z kursantów powinien poprawić w swojej jeździe.

Widząc jakie błędy popełniamy, trenerzy są w stanie zaproponować nam odpowiednie ćwiczenia, które pomagają wyeliminować błąd, poprawić technikę i pozbyć się „szkodliwych” nawyków.

ANALIZA WIDEO: Możliwość obejrzenia swojej jazdy na filmie to świetne doświadczenie! Gwarantuję Wam, że nawet gdy WYDAJE Wam się, że wyeliminowaliście błąd i jedziecie poprawnie, to analiza wideo nie pozostawi złudzeń. Ja wraz z trenerem dużo pracowaliśmy nad poprawnym ułożeniem rąk w skręcie w lewo – zbyt często moja prawa ręka „zostaje” z tyłu, przez co całe ułożenie tułowia zmienia się niekorzystnie i zbyt mocno obciążam górną nartę.

CZEGO SIĘ NAUCZYŁEM?

Przede wszystkim poprawiłem technikę jazdy długim skrętem. Kilka lat temu, zobaczywszy siebie, jak kaleczę jazdę na krawędziach, przesiadłem się na krótsze narty i zacząłem korepetycje u instruktorów. Wyniki były niezbyt zadowalające i dopiero kilka dni spędzonych i sumiennie przepracowanych na stoku pozwoliło mi poprawić technikę. I nie chodzi tu tylko o to, jak jazda wygląda – lepsza sylwetka oznacza także bezpieczniejszą, lepszą technicznie, pewniejszą jazdę!

Od lewej: gwałt na technice jazdy, ćwiczenie i styl „znośny” dla oczu.

Reasumując – mam wrażenie, że nie była to moja ostatnia przygoda z tego typu formą treningu. Jestem narciarzem rekreacyjnym i daleko mi do sportowej jazdy, a mimo to miałem poczucie, jak dzięki „Gigantowemu Progresowi” moja jazda z dnia na dzień  się poprawia!

Pozostało mi zatem „przybić piątkę” i zacząć planować kolejne wyjazdy… i szkolenia. 😉

Jeśli chcesz zobaczyć, jak wyglądały moje relacje z treningu, zeskanuj poniższy kod lub kliknij w obrazek!